Dzisiaj gościnnie garść swoich spostrzeżeń dotyczących stand-upu przedstawi nam Marcin Brdej. Artykuł ważny przede wszystkim dla tych, którzy rozważali wyjście na scenę, ale chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej o tym, jak występy wyglądają w praktyce. Enjoy :)
Marcin Brdej
DLACZEGO STAND-UP JEST TRUDNY?
AMATOR I WIDZ
Swoją przygodę ze stand-upem zacząłem prawie rok temu. Swoje siły sprawdzałem w
Krakowie, na organizowanym w kawiarni Artefakt wydarzeniu Comedy Lab. Występowałem przez kilka miesięcy, po czym poddałem się. Stand-up mnie pokonał. Jest bardzo wymagający. I mocno niewdzięczny. Dlaczego? Przybliżę to poniżej.
SPOJRZENIE Z PUBLIKI
Dla przeciętnego widza niemającego większego pojęcia o standu-pie, forma ta będzie “kabaretem jednego kolesia”. Wychodzi sobie facet, coś mówi, albo mnie rozśmieszy i jest fajny, albo nie i jest chujowy. A niech tylko spróbuje rozśmieszyć mnie żartami o kupie. Będę się śmiał, ale i tak powiem, że to prymitywny humor, sam lepsze żarty wymyślam, a te lepiej bym opowiedział.
JAK TO JEST?
Scena to nie impreza. Publiczność to nie znajomi. Oślepiające światło sceniczne to nie alkohol dający złudne poczucie zajebistości. Mówienie czegoś ze sceny przed tłumem ludzi, to nie to samo co wygodne dogryzanie z tyłu sali, z cienia. Stand-uper bierze całą odpowiedzialność za swoją obecność na scenie i za to co robi. Sam jeden. Losowy “przeszkadzacz” z publiczności nie, jednak dalej wierzy, że jest lepszy i on mógłby tak zarabiać na życie, tylko ma akurat inne plany.
JAK BYĆ ZABAWNYM?
Stand-uper ma jeden cel: rozśmieszyć. Dodatkowo może chcieć poruszyć jakiś problem, wzbudzić refleksje, czy zaszokować, jednak ten jeden cel zawsze jest obowiązkowy. Jak więc zrobić coś tak, żeby było śmiesznie? Może to wychodzić naturalnie w przypadku ludzi których znamy, gdzie żarty są głównie sytuacyjne, spontaniczne. Podczas występu jest jednak bardzo mało miejsca dla improwizacji. Warto zażartować z sytuacji kiedy ktoś przerywa występ. Nie da się jednak na tym budować wystąpienia.
Z pomocą przychodzi bardzo bogata literatura… w języku angielskim. Tak, istnieje cała masa teorii na temat tego, dlaczego coś nas śmieszy. Do tego podręczniki i ćwiczenia dotyczące samego komizmu bardzo wymagające ale i efektywne, kosztujące wiele godzin pracy. Można by spróbować ograniczyć się do stwierdzenia: “wykreuj oczekiwania u widza, a potem im zaprzecz, zaskocz ich”, w którym to większość żartów się zawiera. Nie jest to jednak takie proste. To złożona umiejętność wymagająca jak wszystko praktyki. A oprócz pisania ma znaczenie: sposób mówienia, postawy, gestów, mimiki i tego czy Saturn nie jest w koniunkcji z Marsem.
PISANIE TEKSTU
Siadasz przed pustą kartką lub stroną w edytorze tekstu. “Napisać coś śmiesznego” myślisz. Nagle nic nie wydaje się śmieszne. Wszystko staje się żartami, które już znasz, czymś miałkim, powtarzalnym, przeciętnym, oczywistym. Wysilasz się. Chcąc sobie pomóc wyciągasz z notesu kilka żartów, śmiesznych sytuacji, które zapisałeś przez ostatni czas w swoim “notesiku stand-upera”.
Tylko jak przenieść kawał hermetyczny, albo śmieszną sytuację na scenę? Jak ją pokazać w pojedynkę? Jak w ogóle z tego wszystkiego ułożyć jedną, spójną, konsekwentną wypowiedź nadającą się na występ? Co może mieć wspólnego żart o babci w tramwaju z tym, dlaczego wieża Eiffla jest za krótka? Postanawiasz trzymać się jednego tematu i dopisać do niego żarty po nieustanną presją śmieszności. Powodzenia.
POPRAWKI
Wytrwali jakimś cudem kończą punkt wyżej i wracają do powstałego tekstu później. Czasami codziennie. Kilka razy dziennie. Dziesiątki razy zmieniając jedno słowo w przekonaniu, że będzie śmieszniej i lepiej. Usuwając i dodając te same żarty na nowo. Zmieniając całkowicie tekst, pisząc go od nowa i od nowa. Ostatecznie powstaje super dopieszczona wersja nazwana szczerze “jako-tako”.
PRZYGOTOWANIE
Mam tekst. Czytam. Razy dziesięć. Razy dwadzieścia. Ile tylko trzeba. Planuję gesty, emocje, ton głosu. Powtarzam i powtarzam przez wiele godzin. Niech tylko będzie płynnie. Co, jeśli mimo to nagle będę mieć pustkę w głowie? “Wrzuć na luz” słyszysz. Sam jednak pod wpływem doświadczenia mówisz sobie spocony przed lustrem: “Jeśli podejdę zbyt na luzie, będę nieprzygotowany”.
RZECZYWISTOŚĆ NA SCENIE
Zostałeś przedstawiony. Oklaski. Wychodzisz na środek. Ty jeden. Serce wali. Wiesz, że ludzie oczekują czegoś, co ich rozbawi. Presja pulsuje w żyłach. To słabnie z doświadczeniem, ale zawsze jest obecne. Czy mózg spłata ci figla w postaci luki w pamięci? Całkiem możliwe. Trzeba sobie jakoś z tym poradzić, na przykład dać mu chwilę sięgając po butelkę z wodą z nadzieją, że zaskoczy.
Nagle dzieje się coś nie tak. Jesteś przekonany, że Twój żart, ten sam, który śmieszył Twoich znajomych, opowiedziany w ten sam sposób, sprawdzony w 100%, nie działa. Ludzie się nie śmieją. Może mówiłeś niewyraźnie, może coś przejęzyczyłeś, może spaliłeś pointę. Chcesz to wiedzieć już teraz, ale musisz ciągnąć występ dalej. Spada ci pewność siebie, zaczynasz tracić energię i jeśli się nie wyratujesz, olewając to, mówiąc w myślach “Dam radę!” wypalisz się w mgnieniu oka, przyznając się do porażki, czyniąc z niej przytłaczający cię głaz. A może po prostu w publiczności są inni od ciebie ludzie, których śmieszą żarty o kupie, ale nie chcą o tym głośno mówić.
PODSUMOWANIE
Stand-up jest wymagający, trudny, wykonywany pod presją, która rozkłada się tylko na jednej osobie. Aby być w nim dobrym, trzeba występować i kroczyć do przodu mimo wszystko. Stand-up jest niesamowicie satysfakcjonujący, prostszy z czasem, gdzie całą chwałę i satysfakcję za występ dostaje jedna osoba. Aby być w nim złym, trzeba się poddać i przestać go robić mimo wszystko.